Dnia 3 października 2011r. podczas spaceru z moim psem usłyszałam przeraźliwy pisk jakiegoś stworzenia.Po odgłosie trafiłam w wielki dół znajdujący się nad " Kłodawką" w pobliżu ulicy Borowskiego w Gorzowie Wlkp. Okazało się, że leżał tam maleńki dwutygodniowy szczeniaczek, który nie potrafił chodzić ani nie widział.

BAKSIU

Od razu powiadomiłam przedstawicielkę FUNDACJI OBRONY PRAW ZWIERZĄT o nazwie " ANACONDA" natychmiast szczeniaczka zawiozłyśmy do lekarza weterynarii prosząc o pomoc, gdyż nie wiadomo było co jest maluszkowi. Okazało się, że stworzonko miało hipotermię, czyli wyziębienie organizmu, był wygłodniały i zupełnie bez sił. Jakaś okropnie bezduszna osoba zostawiła pieska na pastwę losu,pewnie gdybym go nie znalazła umarłby w cierpieniach. Nie miałam serca go oddać i został pod moją opieką. Dzięki zastrzykom z witaminami oraz antybiotykom piesek " dochodził" do zdrowia. Karmiony był ze smoczka specjalnym mleczkiem dla szczeniaczków, było to bardzo czasochłonne ale nie poddawałam się, ponieważ pokochałam maluszka. Próbowałam przeprowadzać rehabilitacje :) tzn: ćwiczenia w wodzie aby nabierał sił w kończynach oraz prowadzałam go na puszorku, starałam się jak tylko mogłam. Piesek zachowywał się inaczej jak zdrowy szczeniak wciąż niechodził, jedynym rozwiązaniem aby dowiedzieć się na co cierpi było bardzo drogie badanie głowy MRI( rezonans).
Bez wahania oczywiście zadzwoniłam do profesora z Wrocławia i umówiłam na wizytę. Dzięki pomocy finansowej ze strony mojej rodziny,pomocy doktora Grzegorza Sanockiego (lekarz stomatolog), pracownikom Poczty Polskiej,właściciela solarium przy ulicy Chrobrego, fundacji"anaconda" uzbierałam na specjalistyczne badanie, które odbyło się 8 listopada 2011r.
Okazało się, że Baksiu (bo tak się wabi to małe cudo), ma wadę rozwojową do której mogło dojść na skutek nieprawidłowego wykształcenia się lub zamknięcia naczynia mózgowego w trakcie rozwoju mózgu. Czyli ma jamę wypełnioną płynem (1/4 mózgu), położona w tyłomózgowiu po stronie lewej. Na chwilę obecną Baksiu codziennie zażywa leki które mam nadzieję mu pomogą a jeśli nie to czeka go kosztowna operacja. Jest pod stałą opieką lekarza weterynarii Pana Marcina Kuczorskiego, który również bardzo dużo mi pomógł oraz w dalszym ciągu opiekuje się moim Baksiem. Mam nadzieję, że poradzę sobie z moimi pupilami bo mam teraz dwa pieski, mam nadzieję, że Baksiu z czasem wyzdrowieje, zrobię wszystko aby dać szansę temu zwierzakowi.
Na chwilę obecną piesek chodzi ale przewraca się co jakiś czas i w dalszym ciągu nie widzi dobrze, ale wierze w to, że dobra opieka i miłość pomoże psiakowi.
Bardzo dziękuję ludziom o wielkim sercu i wierze w to, że takich ludzi będzie coraz więcej, że nie pozwolimy krzywdzić zwierząt, ponieważ one są bezbronne i jesteśmy za nie odpowiedzialni.
A tacy ludzie którzy są bezlitośni, na pewno kiedyś spotka ich takie same cierpienie na jakie narażają zwierzaki.

"Wszystko to, co człowiek zwierzęciu wyrządził, spadnie z powrotem na człowieka" - święte słowa...
Agnieszka Dąbrowska.

Prosimy o wsparcie