Każdy może zostać bohaterem- szacunek Panie Pawle!!!
„Wyszedłem z kolegą przed budynek firmy, w której pracuję. Podczas rozmowy usłyszeliśmy popiskiwanie w aucie szefowej. Otwieramy maskę, a tam trzy maleńkie kociaki. Jeden już niestety nie żył. Wyjęliśmy je, ale coś nadal piszczy. To jeszcze jeden maluch, który utknął pod silnikiem. Gimnastykowaliśmy się z kolegą Krzysztofem przez kilkanaście minut i udało się! Dzwonię do żony - co mam dalej robić? Owinąć kocykiem, włożyć butelkę z ciepłą wodą i zabrać maluszki do domu. No to jadę! Dzwoni telefon - zmiana planu...
Pani z fundacji „Anacona”, mówi, że szansa przeżycia tak maleńkich kociaków jest znikoma. Najlepiej odwieść kocięta na miejsce i poszukać ich mamy, bo pewnie ich szuka. Zawracam i jadę pod dom szefowej. Od razu zauważyłem kotkę wypatrującą czegoś. Wystawiłem kartonik z piszczącymi maluchami i obserwuję czujnie. Już wiem (od Pani z „Anacondy”), że kocięta może zabrać obcy kot i udusić je. Po chwili podbiega kotka i zabiera pierwszego malucha. Nagle pojawia się inny kot i wyciąga drugiego malca. Hej! To nie twoje dziecko - biegnę za nim. Dorosły kot chowa się pod auto, ale kiedy podchodzę, zostawia malca i ucieka. Zabieram piszczącą „kulkę” i niosę w stronę kotki, która nie podchodzi po resztę rodzeństwa. Zbliżam się powoli, jednak kocia mama płoszy się i ucieka. Zostawiam więc dwójkę kociąt, przy pierwszym maluszku i odchodzę. Po chwili kotka wraca i kładzie się przy kociętach, a one wreszcie mogą napić się mleka. Ufff! Wiem, że z pomocą kociej rodzinie przyszła sąsiadka szefowej, zabierając całą czwórkę do swojego mieszkania. I tak kotki zostały uratowane, głównie dzięki wiedzy i dobrej radzie Pani z Fundacji. Dziękuję za zaangażowanie i uczucie jakie Pani włożyła w całe zajście.”
MY DZIĘKUJEMY, ŻE NIE POZOSTAŁ PAN OBOJĘTNY!